Kocham normalnie te dni kiedy nie ma treningu i można
spokojnie leżeć tyłkiem do góry. Przeskakiwałem bezcelowo po
kanałach dla zabicia nudy. Niby kochałem takie dni ale w środku aż
mnie rozsadzało z nudów. Najchętniej poszedłbym gdzieś gdzie
mógłbym spożytkować moje wielkie pokłady energii. W kontrakcie
mam zapisany zakaz uprawiania innych sportów bez zgody trenera więc
nawet nie opłaca się myśleć o tym, że pozwoli mi się poruszać
dzisiaj. Cały czas czułem wczorajszy trening w kościach, a
pojutrze jest kolejny mecz. Dzisiejszy poranny masaż trochę
uśmierzył ból mimo to poruszanie się nadal było bólogenne.
Nagle usłyszałem dzwonek domofonu. Wstałem z kanapy i poszedłem
otworzyć. Kot, który leżał w moich nogach od razu podreptał za
mną.
-Tak?-zapytałem klikając odpowiedni przycisk tak żeby
zobaczyć kto jest po drugiej stronie.
-Siema Winiar! Otwieraj tą furtkę.-zawołała radośnie
Zuza. Od razu odblokowałem jej wejście. Po chwili zadzwoniła drugi
raz więc wpuściłem ją i na moją klatkę.
-Kope lat Młoda!-zaśmiałem się przytulając ją.
-Też się cieszę, że Cię widzę
wielkoludzie.-odwzajemniła uścisk.
-Co ty tutaj robisz?-zapytałem.
-W nocy przyjechałyśmy z mamą. Przecież następny
mecz będziecie grali ze Skrą, a moja mama już dawno umawiała się
z twoim tatą, że przyjedzie.
-Czyli zostajecie do meczu?-zapytałem obliczając ile
to czasu zamierzają tutaj zostać.
-Tak.-przytaknęła.
-A ty nie masz szkoły przypadkiem?-zapytałem siadając
na kanapie i biorąc na kolana Filusia.
-Przecież zawsze można nadrobić.-powiedziała
siadając obok mnie i zabierając Filka z moich kolan.
-I mam rozumieć, że to ja mam Cię dzisiaj
zabawiać?-zapytałem po chwili ciszy.
-Tak jako dobry starszy kolega masz się mną
zaopiekować.-zaśmiała się dręcząc mojego kota.
-Ile ty masz lat?
-W sumie to jeszcze cały czas siedemnaście.
Osiemnaście skończę w marcu.
-No to idziemy na gokarty.-powiedziałem wstając z
kanapy.
-Macie tutaj gokarty?-zapytała zdziwiona.
-W wakacje otworzyli. Zadzwonimy po jeszcze paru
chłopaków i trochę pośmigamy.
-Siema Winiar!-zawołał już z oddali jeden z
zawodników bydgoskiego klubu. Nie powiedział mi kogo ściąga do
ścigania się z nami.
-Cześć Franek! Dawno się nie widzieliśmy tylko rano
na masażu.-zaśmiał się Oliwier i przybił piątkę z Frankiem.
-Gdzie zgubiłeś Karola?-zapytał Winiar.
-Za chwilę będzie.-odpowiedział-A koleżanki mi nie
przedstawisz?
-Zuza jestem.-powiedziałam wyciągając do niego dłoń
i uśmiechając się przyjaźnie.
-Miło mi. Franek.-odwzajemnił mój gest.
-Po co ja mam się wysilać. Mała jest za
szybka.-zaśmiał się Winiarski głaszcząc mnie pieszczotliwie po
głowie.
-Przyprowadziłem jeszcze Wojtka. Obrazicie się?-zapytał
kolejny wysoki. Jakoś już mnie to nie rusza kiedy wszyscy dookoła
mnie są dwa razy tacy jak ja.
-Karol, Wojtek to jest Zuza. Zuza to jest Karol i
Wojtek.-przedstawił mnie Oliwier.
-Miło mi.-uśmiechnęłam się.
-Dobra chodźcie. Muszę Wam wkopać za poprzedni
raz.-powiedział Franek ruszając w stronę wejścia na tor.
-A ja to nie jestem za młoda?-zapytałam. Ostatni raz
jak chcieliśmy pojeździć w wakacje to mi nie pozwolili bo nie mam
jeszcze prawa jazdy.
-Franek ma wtyki u dziewczyny z recepcji.-zaśmiał się
Karol.
-Stul pysk. Sama się wprosiła na tą imprezę, a potem
mi cały czas dolewała.-powiedział oburzony środkowy.
-Jasne, jasne. Ciesz się Zuza, że nie jesteś
blondynką bo już byś była Franka.-dodał Wojtek.
-Hamuj piętą idioto ona ma tylko siedemnaście
lat.-powiedział Winiar uderzając przy tym przyjmującego w ramię.
-Co? Serio? Winiarski mógłbyś sobie darować.-pokręcił
z niedowierzaniem głową Franek, a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Serio myślicie, że ja i on?-zapytałam zwijając się
ze śmiechu-Matko on jest jak moja rodzina.
-Kurkowa! O kurna nie poznałem Cię!-powiedział
przerażony Karol-Ale się zmieniłaś!
-Taaak. Cześć.-pomachałam im nadal się śmiejąc.
-Kurcze. Sorry nie poznałem Cię.-powiedział skruszony
Wojtek.
-Nic się nie stało. Zaczniemy kiedyś
jeździć?-powiedziałam podchodząc do recepcji. Blondynka
rzeczywiście miała dość mocno wyeksponowane swoje atuty. Ale na
szczęście pozwoliła mi jeździć. Na szczęście nie musieliśmy
się ubierać w ohydne kombinezony tylko dali nam kaski. Kiedy
siedziałam już w moim gokarcie poczułam jak wibruje mój telefon w
kieszeni. Wyciągnęłam go i szybko odczytałam wiadomość od
Julka.
Mała
co robisz za tydzień w sobotę?
Szybko wystukałam odpowiedź.
Jak
na razie nic.
Kiedy już udało mi się schować z
powrotem telefon do kieszeni rozpoczął się wyścig. Uwielbiałam
się ścigać. Miałam tą umiejętność dość dobrze opanowaną. W
końcu już niedługo będę robić prawo jazdy. Małego gokarta
znacznie łatwiej jest prowadzić niż wielki samochód mojego taty.
Niestety chłopcy postanowili nie dać się dziewczynie i sprytnie
mnie wyprzedzali. Nie byłam im dłużna chociaż niestety na metę
dotarłam ostatnia. Niepocieszona tym faktem zażądałam rewanżu, w
którym również poległam. Po skończonych zawodach chłopcy
zaprosili mnie na najlepszą pizzę w mieście.
-Nie wiedziałam, że Wam wolno tak
przed meczem się opychać.-powiedziałam idąc za Winiarskim do jego
samochodu.
-Jutro mamy trening. Spalimy to
szybciej niż ty mrugniesz okiem.-zaśmiał się siadając za
kierownicą.
-Nienawidzę tej pogody.-powiedziałam
podkręcając ogrzewanie. Listopad w tym roku był wyjątkowo
brzydki, nie dawał za wygraną i dzielnie mroził nam wszystkim
tyłki.
-Tutaj się zgodzę. Najchętniej
wylądowałbym teraz na jakiejś wyspie.
-Włoskiej na przykład.-zaśmiałam
się.
-Może być i włoska.
-Szybko to ty tam nie wylądujesz. Jak
na razie to masz co robić. Najpierw musisz skończyć ligę, a potem
reprezentacja czeka.-powiedziałam oglądając Bydgoskie ulice.
-Skąd wiesz czy dostanę powołanie,
poza tym zawsze mogę odmówić byle by tylko wylądować na tej
jakiejś wyspie. Może mnie jeszcze kiedyś do siebie
zaprosicie.-powiedział rozmarzonym głosem po chwili.
-Dobra, dobra. Już ja Cię znam.
Prędzej dałbyś sobie ręce uciąć niż być odmówił występu w
reprezentacji.-powiedziałam kręcąc z niedowierzaniem głową.
Skądś kojarzyłam te budynki, które mijaliśmy.
-Twój tata tutaj gdzieś niedaleko
mieszka prawda?-zapytałam przyglądając się uważniej.
-W rzeczy samej.-uśmiechnął się
tajemniczo. Zaparkował obok chłopaków po czym wysiedliśmy.
-Czemu idziemy do mieszkania twojego
taty?-zapytałam zdziwiona kiedy weszliśmy na klatkę schodową
wujka.
-Bo to właśnie tutaj jest najlepsza
pizza w mieście.-zaśmiał się Franek. Pokonaliśmy dwa piętra i
bezceremonialnie weszliśmy do mieszkania starszego Winiarskiego. Tam
od progu dało się usłyszeć radosny pisk Majki.
-Tato jesteśmy!-krzyknął Oliwier
zrzucając buty i kurtkę. Z kuchni wychylił się wujek, który
ubrany był w fartuszek w piękne kwiatki. Za nim wychylił się
Antek, który dla odmiany był cały w mące.
-Pizza już się robi.-powiedział
zadowolony.
-Czuć.-zaśmiał się Karol, a wraz z
nim reszta chłopaków.
-Cześć chłopcy.-moja mama pomachała
wszystkim mijając nas w drodze do łazienki z płaczącą Majką na
rękach. Wszyscy udaliśmy się do salonu gdzie już po chwili
jedliśmy pyszną pizzę. Zawsze wiedziałam, że wujek umie gotować,
ale żeby aż tak dobrze to robił to nigdy do mnie nie dotarło.
Popołudnie spędziliśmy na rozmawianiu o siatkówce oraz o
wymarzonych wakacjach. Wczesnym wieczorem młodzi siatkarze udali się
do swoich mieszkań, a my zakończyliśmy nasz dzień na oglądaniu
bajki z Majką na dobranoc.
-Ile można na Ciebie czekać?-zapytałam
zirytowana kładąc się na łóżku mojego chłopaka.
-Powiedziała ta co szykuje się dwie
minuty. Byłem pod prysznicem to mogło mi to chwilę zająć.
-Oj dobra nie przesadzaj też, że ja
się niby tyle czasu szykuję.-przewróciłam oczami i próbowałam
sobie przypomnieć kiedy ostatnio tyle czasu musiał na mnie czekać.
-Zuuuz. Biała czy czarna?-zapytał z
garderoby.
-Biała.-szybko odpowiedziałam.
Idziemy tylko do kina ale on i tak musi wyglądać idealnie.
Zaśmiałam się z moich myśli bo przecież sama szykowałam się
dzisiaj dobrą godzinę.
-Jestem gotowy.-usiadłam i
uśmiechnęłam się sztucznie.
-Nareszcie.-wywróciłam oczami
jednocześnie ruszyłam w stronę bruneta.
-Coś dzisiaj nie w humorze
jesteś.-skomentował po chwili moje zachowanie kiedy już
wsiadaliśmy do jego samochodu.
-Tak jakoś wyszło.-powiedziałam
wzruszając ramionami. Jakoś nie za bardzo miałam ochotę gdzieś
wychodzić ale naprawdę dawno nie wiedziałam się z moim ukochanym.
On ma maturę, a mnie co chwilę nie ma w Bełchatowie.
-Zuza czy ty mnie w ogóle słuchasz?-z
zamyślenia wyrwał mnie zirytowany głos chłopaka.
-Przepraszam, zamyśliłam
się.-powiedziałam zgodnie z prawdą.
-A może masz mnie po prostu
dość?-zapytał wkurzony, mocniej zaciskając dłonie na kierownicy.
-Nie no co ty. Bardzo chciałam iść
na ten film, a to, że idę na niego razem z tobą czyni ten zwykły
wypada do kina, jeszcze lepszym.-powiedziałam kładąc dłoń na
jego ramieniu. Nie chciałam żeby się na mnie denerwował.
Nienawidziłam tych momentów kiedy był na mnie za coś zły.
Zaparkował pod kinem i od razu obydwoje udaliśmy się do budynku.
Na dworze była okropna pogoda. Padał śnieg i wiał okropny wiatr.
Zima w tym roku ewidentnie daje nam popalić. Chwyciłam jego dłoń
i od razu poczułam to tak bardzo uwielbiane przeze mnie uczucie
ciepła jakie od niego emanowało. Kiedy już kupiliśmy bilety i
popcorn od razu udaliśmy się do naszej sali. Usiedliśmy i od razu
zajęliśmy się jedzeniem tego jakże niezdrowego jedzenia. Film tak
jak się spodziewałam był genialny. Śmiałam się jak nienormalna,
aż łzy poleciały z moich oczu. Po skończonym filmie udaliśmy się
na krótki spacer po pobliskim parku. Pogoda trochę się uspokoiła
i przestał padać śnieg i wiać wiatr.
-Zuza myślałaś nad tym co będziesz
robić w sylwestra?
-Najprawdopodobniej wylądujemy na
jakiejś imprezie albo sami ją urządzimy. Nie sądzisz?
-Tak to jest bardzo prawdopodobne. A co
powiesz na wypad w góry na narty na całą tą przerwę?
-Nie brzmi źle. Ale jak na razie jest
mi dobrze tutaj gdzie jestem.-uśmiechnęłam się, zadzierając
głowę do góry tak by móc spojrzeć na twarz mojego chłopaka. Na
jego ustach pojawił się tak bardzo uwielbiany przeze mnie uśmiech.
Objęłam jego twarz w dłonie, a on schylił się i od razu połączył
nasze usta.
BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO PRZEEEEEEEEEEEEEEPRASZAM!!!
Pozdrawiam i całuję panna ;*