sobota, 24 maja 2014

Rozdział 4

Kocham normalnie te dni kiedy nie ma treningu i można spokojnie leżeć tyłkiem do góry. Przeskakiwałem bezcelowo po kanałach dla zabicia nudy. Niby kochałem takie dni ale w środku aż mnie rozsadzało z nudów. Najchętniej poszedłbym gdzieś gdzie mógłbym spożytkować moje wielkie pokłady energii. W kontrakcie mam zapisany zakaz uprawiania innych sportów bez zgody trenera więc nawet nie opłaca się myśleć o tym, że pozwoli mi się poruszać dzisiaj. Cały czas czułem wczorajszy trening w kościach, a pojutrze jest kolejny mecz. Dzisiejszy poranny masaż trochę uśmierzył ból mimo to poruszanie się nadal było bólogenne. Nagle usłyszałem dzwonek domofonu. Wstałem z kanapy i poszedłem otworzyć. Kot, który leżał w moich nogach od razu podreptał za mną.
-Tak?-zapytałem klikając odpowiedni przycisk tak żeby zobaczyć kto jest po drugiej stronie.
-Siema Winiar! Otwieraj tą furtkę.-zawołała radośnie Zuza. Od razu odblokowałem jej wejście. Po chwili zadzwoniła drugi raz więc wpuściłem ją i na moją klatkę.
-Kope lat Młoda!-zaśmiałem się przytulając ją.
-Też się cieszę, że Cię widzę wielkoludzie.-odwzajemniła uścisk.
-Co ty tutaj robisz?-zapytałem.
-W nocy przyjechałyśmy z mamą. Przecież następny mecz będziecie grali ze Skrą, a moja mama już dawno umawiała się z twoim tatą, że przyjedzie.
-Czyli zostajecie do meczu?-zapytałem obliczając ile to czasu zamierzają tutaj zostać.
-Tak.-przytaknęła.
-A ty nie masz szkoły przypadkiem?-zapytałem siadając na kanapie i biorąc na kolana Filusia.
-Przecież zawsze można nadrobić.-powiedziała siadając obok mnie i zabierając Filka z moich kolan.
-I mam rozumieć, że to ja mam Cię dzisiaj zabawiać?-zapytałem po chwili ciszy.
-Tak jako dobry starszy kolega masz się mną zaopiekować.-zaśmiała się dręcząc mojego kota.
-Ile ty masz lat?
-W sumie to jeszcze cały czas siedemnaście. Osiemnaście skończę w marcu.
-No to idziemy na gokarty.-powiedziałem wstając z kanapy.
-Macie tutaj gokarty?-zapytała zdziwiona.
-W wakacje otworzyli. Zadzwonimy po jeszcze paru chłopaków i trochę pośmigamy.

-Siema Winiar!-zawołał już z oddali jeden z zawodników bydgoskiego klubu. Nie powiedział mi kogo ściąga do ścigania się z nami.
-Cześć Franek! Dawno się nie widzieliśmy tylko rano na masażu.-zaśmiał się Oliwier i przybił piątkę z Frankiem.
-Gdzie zgubiłeś Karola?-zapytał Winiar.
-Za chwilę będzie.-odpowiedział-A koleżanki mi nie przedstawisz?
-Zuza jestem.-powiedziałam wyciągając do niego dłoń i uśmiechając się przyjaźnie.
-Miło mi. Franek.-odwzajemnił mój gest.
-Po co ja mam się wysilać. Mała jest za szybka.-zaśmiał się Winiarski głaszcząc mnie pieszczotliwie po głowie.
-Przyprowadziłem jeszcze Wojtka. Obrazicie się?-zapytał kolejny wysoki. Jakoś już mnie to nie rusza kiedy wszyscy dookoła mnie są dwa razy tacy jak ja.
-Karol, Wojtek to jest Zuza. Zuza to jest Karol i Wojtek.-przedstawił mnie Oliwier.
-Miło mi.-uśmiechnęłam się.
-Dobra chodźcie. Muszę Wam wkopać za poprzedni raz.-powiedział Franek ruszając w stronę wejścia na tor.
-A ja to nie jestem za młoda?-zapytałam. Ostatni raz jak chcieliśmy pojeździć w wakacje to mi nie pozwolili bo nie mam jeszcze prawa jazdy.
-Franek ma wtyki u dziewczyny z recepcji.-zaśmiał się Karol.
-Stul pysk. Sama się wprosiła na tą imprezę, a potem mi cały czas dolewała.-powiedział oburzony środkowy.
-Jasne, jasne. Ciesz się Zuza, że nie jesteś blondynką bo już byś była Franka.-dodał Wojtek.
-Hamuj piętą idioto ona ma tylko siedemnaście lat.-powiedział Winiar uderzając przy tym przyjmującego w ramię.
-Co? Serio? Winiarski mógłbyś sobie darować.-pokręcił z niedowierzaniem głową Franek, a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Serio myślicie, że ja i on?-zapytałam zwijając się ze śmiechu-Matko on jest jak moja rodzina.
-Kurkowa! O kurna nie poznałem Cię!-powiedział przerażony Karol-Ale się zmieniłaś!
-Taaak. Cześć.-pomachałam im nadal się śmiejąc.
-Kurcze. Sorry nie poznałem Cię.-powiedział skruszony Wojtek.
-Nic się nie stało. Zaczniemy kiedyś jeździć?-powiedziałam podchodząc do recepcji. Blondynka rzeczywiście miała dość mocno wyeksponowane swoje atuty. Ale na szczęście pozwoliła mi jeździć. Na szczęście nie musieliśmy się ubierać w ohydne kombinezony tylko dali nam kaski. Kiedy siedziałam już w moim gokarcie poczułam jak wibruje mój telefon w kieszeni. Wyciągnęłam go i szybko odczytałam wiadomość od Julka.

Mała co robisz za tydzień w sobotę?

Szybko wystukałam odpowiedź.

Jak na razie nic.

Kiedy już udało mi się schować z powrotem telefon do kieszeni rozpoczął się wyścig. Uwielbiałam się ścigać. Miałam tą umiejętność dość dobrze opanowaną. W końcu już niedługo będę robić prawo jazdy. Małego gokarta znacznie łatwiej jest prowadzić niż wielki samochód mojego taty. Niestety chłopcy postanowili nie dać się dziewczynie i sprytnie mnie wyprzedzali. Nie byłam im dłużna chociaż niestety na metę dotarłam ostatnia. Niepocieszona tym faktem zażądałam rewanżu, w którym również poległam. Po skończonych zawodach chłopcy zaprosili mnie na najlepszą pizzę w mieście.
-Nie wiedziałam, że Wam wolno tak przed meczem się opychać.-powiedziałam idąc za Winiarskim do jego samochodu.
-Jutro mamy trening. Spalimy to szybciej niż ty mrugniesz okiem.-zaśmiał się siadając za kierownicą.
-Nienawidzę tej pogody.-powiedziałam podkręcając ogrzewanie. Listopad w tym roku był wyjątkowo brzydki, nie dawał za wygraną i dzielnie mroził nam wszystkim tyłki.
-Tutaj się zgodzę. Najchętniej wylądowałbym teraz na jakiejś wyspie.
-Włoskiej na przykład.-zaśmiałam się.
-Może być i włoska.
-Szybko to ty tam nie wylądujesz. Jak na razie to masz co robić. Najpierw musisz skończyć ligę, a potem reprezentacja czeka.-powiedziałam oglądając Bydgoskie ulice.
-Skąd wiesz czy dostanę powołanie, poza tym zawsze mogę odmówić byle by tylko wylądować na tej jakiejś wyspie. Może mnie jeszcze kiedyś do siebie zaprosicie.-powiedział rozmarzonym głosem po chwili.
-Dobra, dobra. Już ja Cię znam. Prędzej dałbyś sobie ręce uciąć niż być odmówił występu w reprezentacji.-powiedziałam kręcąc z niedowierzaniem głową. Skądś kojarzyłam te budynki, które mijaliśmy.
-Twój tata tutaj gdzieś niedaleko mieszka prawda?-zapytałam przyglądając się uważniej.
-W rzeczy samej.-uśmiechnął się tajemniczo. Zaparkował obok chłopaków po czym wysiedliśmy.
-Czemu idziemy do mieszkania twojego taty?-zapytałam zdziwiona kiedy weszliśmy na klatkę schodową wujka.
-Bo to właśnie tutaj jest najlepsza pizza w mieście.-zaśmiał się Franek. Pokonaliśmy dwa piętra i bezceremonialnie weszliśmy do mieszkania starszego Winiarskiego. Tam od progu dało się usłyszeć radosny pisk Majki.
-Tato jesteśmy!-krzyknął Oliwier zrzucając buty i kurtkę. Z kuchni wychylił się wujek, który ubrany był w fartuszek w piękne kwiatki. Za nim wychylił się Antek, który dla odmiany był cały w mące.
-Pizza już się robi.-powiedział zadowolony.
-Czuć.-zaśmiał się Karol, a wraz z nim reszta chłopaków.
-Cześć chłopcy.-moja mama pomachała wszystkim mijając nas w drodze do łazienki z płaczącą Majką na rękach. Wszyscy udaliśmy się do salonu gdzie już po chwili jedliśmy pyszną pizzę. Zawsze wiedziałam, że wujek umie gotować, ale żeby aż tak dobrze to robił to nigdy do mnie nie dotarło. Popołudnie spędziliśmy na rozmawianiu o siatkówce oraz o wymarzonych wakacjach. Wczesnym wieczorem młodzi siatkarze udali się do swoich mieszkań, a my zakończyliśmy nasz dzień na oglądaniu bajki z Majką na dobranoc.

-Ile można na Ciebie czekać?-zapytałam zirytowana kładąc się na łóżku mojego chłopaka.
-Powiedziała ta co szykuje się dwie minuty. Byłem pod prysznicem to mogło mi to chwilę zająć.
-Oj dobra nie przesadzaj też, że ja się niby tyle czasu szykuję.-przewróciłam oczami i próbowałam sobie przypomnieć kiedy ostatnio tyle czasu musiał na mnie czekać.
-Zuuuz. Biała czy czarna?-zapytał z garderoby.
-Biała.-szybko odpowiedziałam. Idziemy tylko do kina ale on i tak musi wyglądać idealnie. Zaśmiałam się z moich myśli bo przecież sama szykowałam się dzisiaj dobrą godzinę.
-Jestem gotowy.-usiadłam i uśmiechnęłam się sztucznie.
-Nareszcie.-wywróciłam oczami jednocześnie ruszyłam w stronę bruneta.
-Coś dzisiaj nie w humorze jesteś.-skomentował po chwili moje zachowanie kiedy już wsiadaliśmy do jego samochodu.
-Tak jakoś wyszło.-powiedziałam wzruszając ramionami. Jakoś nie za bardzo miałam ochotę gdzieś wychodzić ale naprawdę dawno nie wiedziałam się z moim ukochanym. On ma maturę, a mnie co chwilę nie ma w Bełchatowie.
-Zuza czy ty mnie w ogóle słuchasz?-z zamyślenia wyrwał mnie zirytowany głos chłopaka.
-Przepraszam, zamyśliłam się.-powiedziałam zgodnie z prawdą.
-A może masz mnie po prostu dość?-zapytał wkurzony, mocniej zaciskając dłonie na kierownicy.
-Nie no co ty. Bardzo chciałam iść na ten film, a to, że idę na niego razem z tobą czyni ten zwykły wypada do kina, jeszcze lepszym.-powiedziałam kładąc dłoń na jego ramieniu. Nie chciałam żeby się na mnie denerwował. Nienawidziłam tych momentów kiedy był na mnie za coś zły. Zaparkował pod kinem i od razu obydwoje udaliśmy się do budynku. Na dworze była okropna pogoda. Padał śnieg i wiał okropny wiatr. Zima w tym roku ewidentnie daje nam popalić. Chwyciłam jego dłoń i od razu poczułam to tak bardzo uwielbiane przeze mnie uczucie ciepła jakie od niego emanowało. Kiedy już kupiliśmy bilety i popcorn od razu udaliśmy się do naszej sali. Usiedliśmy i od razu zajęliśmy się jedzeniem tego jakże niezdrowego jedzenia. Film tak jak się spodziewałam był genialny. Śmiałam się jak nienormalna, aż łzy poleciały z moich oczu. Po skończonym filmie udaliśmy się na krótki spacer po pobliskim parku. Pogoda trochę się uspokoiła i przestał padać śnieg i wiać wiatr.
-Zuza myślałaś nad tym co będziesz robić w sylwestra?
-Najprawdopodobniej wylądujemy na jakiejś imprezie albo sami ją urządzimy. Nie sądzisz?
-Tak to jest bardzo prawdopodobne. A co powiesz na wypad w góry na narty na całą tą przerwę?

-Nie brzmi źle. Ale jak na razie jest mi dobrze tutaj gdzie jestem.-uśmiechnęłam się, zadzierając głowę do góry tak by móc spojrzeć na twarz mojego chłopaka. Na jego ustach pojawił się tak bardzo uwielbiany przeze mnie uśmiech. Objęłam jego twarz w dłonie, a on schylił się i od razu połączył nasze usta.



BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO PRZEEEEEEEEEEEEEEPRASZAM!!!

Pozdrawiam i całuję panna ;*