sobota, 24 maja 2014

Rozdział 4

Kocham normalnie te dni kiedy nie ma treningu i można spokojnie leżeć tyłkiem do góry. Przeskakiwałem bezcelowo po kanałach dla zabicia nudy. Niby kochałem takie dni ale w środku aż mnie rozsadzało z nudów. Najchętniej poszedłbym gdzieś gdzie mógłbym spożytkować moje wielkie pokłady energii. W kontrakcie mam zapisany zakaz uprawiania innych sportów bez zgody trenera więc nawet nie opłaca się myśleć o tym, że pozwoli mi się poruszać dzisiaj. Cały czas czułem wczorajszy trening w kościach, a pojutrze jest kolejny mecz. Dzisiejszy poranny masaż trochę uśmierzył ból mimo to poruszanie się nadal było bólogenne. Nagle usłyszałem dzwonek domofonu. Wstałem z kanapy i poszedłem otworzyć. Kot, który leżał w moich nogach od razu podreptał za mną.
-Tak?-zapytałem klikając odpowiedni przycisk tak żeby zobaczyć kto jest po drugiej stronie.
-Siema Winiar! Otwieraj tą furtkę.-zawołała radośnie Zuza. Od razu odblokowałem jej wejście. Po chwili zadzwoniła drugi raz więc wpuściłem ją i na moją klatkę.
-Kope lat Młoda!-zaśmiałem się przytulając ją.
-Też się cieszę, że Cię widzę wielkoludzie.-odwzajemniła uścisk.
-Co ty tutaj robisz?-zapytałem.
-W nocy przyjechałyśmy z mamą. Przecież następny mecz będziecie grali ze Skrą, a moja mama już dawno umawiała się z twoim tatą, że przyjedzie.
-Czyli zostajecie do meczu?-zapytałem obliczając ile to czasu zamierzają tutaj zostać.
-Tak.-przytaknęła.
-A ty nie masz szkoły przypadkiem?-zapytałem siadając na kanapie i biorąc na kolana Filusia.
-Przecież zawsze można nadrobić.-powiedziała siadając obok mnie i zabierając Filka z moich kolan.
-I mam rozumieć, że to ja mam Cię dzisiaj zabawiać?-zapytałem po chwili ciszy.
-Tak jako dobry starszy kolega masz się mną zaopiekować.-zaśmiała się dręcząc mojego kota.
-Ile ty masz lat?
-W sumie to jeszcze cały czas siedemnaście. Osiemnaście skończę w marcu.
-No to idziemy na gokarty.-powiedziałem wstając z kanapy.
-Macie tutaj gokarty?-zapytała zdziwiona.
-W wakacje otworzyli. Zadzwonimy po jeszcze paru chłopaków i trochę pośmigamy.

-Siema Winiar!-zawołał już z oddali jeden z zawodników bydgoskiego klubu. Nie powiedział mi kogo ściąga do ścigania się z nami.
-Cześć Franek! Dawno się nie widzieliśmy tylko rano na masażu.-zaśmiał się Oliwier i przybił piątkę z Frankiem.
-Gdzie zgubiłeś Karola?-zapytał Winiar.
-Za chwilę będzie.-odpowiedział-A koleżanki mi nie przedstawisz?
-Zuza jestem.-powiedziałam wyciągając do niego dłoń i uśmiechając się przyjaźnie.
-Miło mi. Franek.-odwzajemnił mój gest.
-Po co ja mam się wysilać. Mała jest za szybka.-zaśmiał się Winiarski głaszcząc mnie pieszczotliwie po głowie.
-Przyprowadziłem jeszcze Wojtka. Obrazicie się?-zapytał kolejny wysoki. Jakoś już mnie to nie rusza kiedy wszyscy dookoła mnie są dwa razy tacy jak ja.
-Karol, Wojtek to jest Zuza. Zuza to jest Karol i Wojtek.-przedstawił mnie Oliwier.
-Miło mi.-uśmiechnęłam się.
-Dobra chodźcie. Muszę Wam wkopać za poprzedni raz.-powiedział Franek ruszając w stronę wejścia na tor.
-A ja to nie jestem za młoda?-zapytałam. Ostatni raz jak chcieliśmy pojeździć w wakacje to mi nie pozwolili bo nie mam jeszcze prawa jazdy.
-Franek ma wtyki u dziewczyny z recepcji.-zaśmiał się Karol.
-Stul pysk. Sama się wprosiła na tą imprezę, a potem mi cały czas dolewała.-powiedział oburzony środkowy.
-Jasne, jasne. Ciesz się Zuza, że nie jesteś blondynką bo już byś była Franka.-dodał Wojtek.
-Hamuj piętą idioto ona ma tylko siedemnaście lat.-powiedział Winiar uderzając przy tym przyjmującego w ramię.
-Co? Serio? Winiarski mógłbyś sobie darować.-pokręcił z niedowierzaniem głową Franek, a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Serio myślicie, że ja i on?-zapytałam zwijając się ze śmiechu-Matko on jest jak moja rodzina.
-Kurkowa! O kurna nie poznałem Cię!-powiedział przerażony Karol-Ale się zmieniłaś!
-Taaak. Cześć.-pomachałam im nadal się śmiejąc.
-Kurcze. Sorry nie poznałem Cię.-powiedział skruszony Wojtek.
-Nic się nie stało. Zaczniemy kiedyś jeździć?-powiedziałam podchodząc do recepcji. Blondynka rzeczywiście miała dość mocno wyeksponowane swoje atuty. Ale na szczęście pozwoliła mi jeździć. Na szczęście nie musieliśmy się ubierać w ohydne kombinezony tylko dali nam kaski. Kiedy siedziałam już w moim gokarcie poczułam jak wibruje mój telefon w kieszeni. Wyciągnęłam go i szybko odczytałam wiadomość od Julka.

Mała co robisz za tydzień w sobotę?

Szybko wystukałam odpowiedź.

Jak na razie nic.

Kiedy już udało mi się schować z powrotem telefon do kieszeni rozpoczął się wyścig. Uwielbiałam się ścigać. Miałam tą umiejętność dość dobrze opanowaną. W końcu już niedługo będę robić prawo jazdy. Małego gokarta znacznie łatwiej jest prowadzić niż wielki samochód mojego taty. Niestety chłopcy postanowili nie dać się dziewczynie i sprytnie mnie wyprzedzali. Nie byłam im dłużna chociaż niestety na metę dotarłam ostatnia. Niepocieszona tym faktem zażądałam rewanżu, w którym również poległam. Po skończonych zawodach chłopcy zaprosili mnie na najlepszą pizzę w mieście.
-Nie wiedziałam, że Wam wolno tak przed meczem się opychać.-powiedziałam idąc za Winiarskim do jego samochodu.
-Jutro mamy trening. Spalimy to szybciej niż ty mrugniesz okiem.-zaśmiał się siadając za kierownicą.
-Nienawidzę tej pogody.-powiedziałam podkręcając ogrzewanie. Listopad w tym roku był wyjątkowo brzydki, nie dawał za wygraną i dzielnie mroził nam wszystkim tyłki.
-Tutaj się zgodzę. Najchętniej wylądowałbym teraz na jakiejś wyspie.
-Włoskiej na przykład.-zaśmiałam się.
-Może być i włoska.
-Szybko to ty tam nie wylądujesz. Jak na razie to masz co robić. Najpierw musisz skończyć ligę, a potem reprezentacja czeka.-powiedziałam oglądając Bydgoskie ulice.
-Skąd wiesz czy dostanę powołanie, poza tym zawsze mogę odmówić byle by tylko wylądować na tej jakiejś wyspie. Może mnie jeszcze kiedyś do siebie zaprosicie.-powiedział rozmarzonym głosem po chwili.
-Dobra, dobra. Już ja Cię znam. Prędzej dałbyś sobie ręce uciąć niż być odmówił występu w reprezentacji.-powiedziałam kręcąc z niedowierzaniem głową. Skądś kojarzyłam te budynki, które mijaliśmy.
-Twój tata tutaj gdzieś niedaleko mieszka prawda?-zapytałam przyglądając się uważniej.
-W rzeczy samej.-uśmiechnął się tajemniczo. Zaparkował obok chłopaków po czym wysiedliśmy.
-Czemu idziemy do mieszkania twojego taty?-zapytałam zdziwiona kiedy weszliśmy na klatkę schodową wujka.
-Bo to właśnie tutaj jest najlepsza pizza w mieście.-zaśmiał się Franek. Pokonaliśmy dwa piętra i bezceremonialnie weszliśmy do mieszkania starszego Winiarskiego. Tam od progu dało się usłyszeć radosny pisk Majki.
-Tato jesteśmy!-krzyknął Oliwier zrzucając buty i kurtkę. Z kuchni wychylił się wujek, który ubrany był w fartuszek w piękne kwiatki. Za nim wychylił się Antek, który dla odmiany był cały w mące.
-Pizza już się robi.-powiedział zadowolony.
-Czuć.-zaśmiał się Karol, a wraz z nim reszta chłopaków.
-Cześć chłopcy.-moja mama pomachała wszystkim mijając nas w drodze do łazienki z płaczącą Majką na rękach. Wszyscy udaliśmy się do salonu gdzie już po chwili jedliśmy pyszną pizzę. Zawsze wiedziałam, że wujek umie gotować, ale żeby aż tak dobrze to robił to nigdy do mnie nie dotarło. Popołudnie spędziliśmy na rozmawianiu o siatkówce oraz o wymarzonych wakacjach. Wczesnym wieczorem młodzi siatkarze udali się do swoich mieszkań, a my zakończyliśmy nasz dzień na oglądaniu bajki z Majką na dobranoc.

-Ile można na Ciebie czekać?-zapytałam zirytowana kładąc się na łóżku mojego chłopaka.
-Powiedziała ta co szykuje się dwie minuty. Byłem pod prysznicem to mogło mi to chwilę zająć.
-Oj dobra nie przesadzaj też, że ja się niby tyle czasu szykuję.-przewróciłam oczami i próbowałam sobie przypomnieć kiedy ostatnio tyle czasu musiał na mnie czekać.
-Zuuuz. Biała czy czarna?-zapytał z garderoby.
-Biała.-szybko odpowiedziałam. Idziemy tylko do kina ale on i tak musi wyglądać idealnie. Zaśmiałam się z moich myśli bo przecież sama szykowałam się dzisiaj dobrą godzinę.
-Jestem gotowy.-usiadłam i uśmiechnęłam się sztucznie.
-Nareszcie.-wywróciłam oczami jednocześnie ruszyłam w stronę bruneta.
-Coś dzisiaj nie w humorze jesteś.-skomentował po chwili moje zachowanie kiedy już wsiadaliśmy do jego samochodu.
-Tak jakoś wyszło.-powiedziałam wzruszając ramionami. Jakoś nie za bardzo miałam ochotę gdzieś wychodzić ale naprawdę dawno nie wiedziałam się z moim ukochanym. On ma maturę, a mnie co chwilę nie ma w Bełchatowie.
-Zuza czy ty mnie w ogóle słuchasz?-z zamyślenia wyrwał mnie zirytowany głos chłopaka.
-Przepraszam, zamyśliłam się.-powiedziałam zgodnie z prawdą.
-A może masz mnie po prostu dość?-zapytał wkurzony, mocniej zaciskając dłonie na kierownicy.
-Nie no co ty. Bardzo chciałam iść na ten film, a to, że idę na niego razem z tobą czyni ten zwykły wypada do kina, jeszcze lepszym.-powiedziałam kładąc dłoń na jego ramieniu. Nie chciałam żeby się na mnie denerwował. Nienawidziłam tych momentów kiedy był na mnie za coś zły. Zaparkował pod kinem i od razu obydwoje udaliśmy się do budynku. Na dworze była okropna pogoda. Padał śnieg i wiał okropny wiatr. Zima w tym roku ewidentnie daje nam popalić. Chwyciłam jego dłoń i od razu poczułam to tak bardzo uwielbiane przeze mnie uczucie ciepła jakie od niego emanowało. Kiedy już kupiliśmy bilety i popcorn od razu udaliśmy się do naszej sali. Usiedliśmy i od razu zajęliśmy się jedzeniem tego jakże niezdrowego jedzenia. Film tak jak się spodziewałam był genialny. Śmiałam się jak nienormalna, aż łzy poleciały z moich oczu. Po skończonym filmie udaliśmy się na krótki spacer po pobliskim parku. Pogoda trochę się uspokoiła i przestał padać śnieg i wiać wiatr.
-Zuza myślałaś nad tym co będziesz robić w sylwestra?
-Najprawdopodobniej wylądujemy na jakiejś imprezie albo sami ją urządzimy. Nie sądzisz?
-Tak to jest bardzo prawdopodobne. A co powiesz na wypad w góry na narty na całą tą przerwę?

-Nie brzmi źle. Ale jak na razie jest mi dobrze tutaj gdzie jestem.-uśmiechnęłam się, zadzierając głowę do góry tak by móc spojrzeć na twarz mojego chłopaka. Na jego ustach pojawił się tak bardzo uwielbiany przeze mnie uśmiech. Objęłam jego twarz w dłonie, a on schylił się i od razu połączył nasze usta.



BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO PRZEEEEEEEEEEEEEEPRASZAM!!!

Pozdrawiam i całuję panna ;*

poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 3

(3 lata później)

-Przestań już!-z oczu płynęły mi łzy, a brzuch bolał niemiłosiernie od ilości śmiechu.
-No ale co ja na to poradzę, że Ciebie to tak śmieszy?-powiedziała Julka, która była w takim samie stanie co ja.
-Ale on tak po prostu do niej podszedł?-zapytałam z niedowierzaniem ocierając łzy z policzków.
-Tak to właśnie jest mój brat.-powiedziała, po czym napiła się łyka soku prosto z kartonu.
-A tak właściwie to gdzie on jest?-zapytałam sprawdzając godzinę.
-Nie wiem.-wzruszyła ramionami i wyciągnęła się na kanapie. Odłożyłam telefon do torebki i w tym samym momencie podskoczyłam przerażona bo czyjeś ramiona mocno mnie do siebie przytuliły.
-Cześć Julek. Też się cieszę, że Cię widzę.-zaśmiałam się.
-Zuuuzek! Jak ja Cię dawno nie widziałem!-powiedział luzując swój niedźwiedzi uścisk.
-Tak. Tydzień.-powiedziałam zastanawiając się nad tym kiedy tak naprawdę ostatni raz się z nim widziałam.
-Chciałabyś. Miesiąc prawie się nie widzieliśmy.-powiedział dźgając mnie w żebra.
-No w sumie. Szmat czasu.-też dźgnęłam go w żebra po czym szybko pobiegłam i ukryłam się za Julką przed kolejnym ciosem Julka.
-Będziesz dzisiaj nocować?-zapytał kładąc się na łóżku swojej siostry.
-Tak.-powiedziałam sięgając po miskę z popcornem.
-Julka wiesz, że nie popijecie dzisiaj.-powiedział szczerząc się niemiłosiernie.
-A to niby czemu? Nie wiem czy wiesz ale prawie jesteśmy dorosłe.-zapytała zdziwiona.
-Bo rodzice jednak nie wyszli.-powiedział podrzucając poduszkę nad twarzą-Plus jestem ja.
-No i?-prychnęła blondynka.
-Tak jestem ja i paru moich kolegów.-powiedział-Doskonale wiesz co to oznacza. Wizyty rodziców co pięć minut. Więc ani my ani wy nie popijemy.
-Przecież twoi rodzice mieli iść do moich.-powiedziałam po czym wepchnęłam sobie do buzi kolejną porcję popcornu.
-Ściemniasz wieśniaku!-Julka rzuciła poduszką w swojego brata-Ilu zaprosiłeś tych kolegów?
-Kilku.-powiedział uśmiechając się tajemniczo.
-Osz ty! Zaprosiłeś całą szkołę?-zapytała siadając i nie wierząc w to do czego właśnie doszła drogą dedukcji.
-Całą to może nie. Ale pół. No i jeszcze paru siatkarzy.-powiedział dumny z siebie.
-Ale będziesz miał przewalone u rodziców.-powiedziała kręcąc głową z niedowierzaniem, a ja zaczęłam się śmiać. Szybko wstałam i sprawdziłam stan mojej twarzy i włosów.
-Chodź idziemy się bawić.-powiedziałam wyciągając do niej dłoń.
-To u Ciebie właśnie Zuzka lubię.-zaśmiał się Julek i otworzył nam drzwi. W salonie Kamińskich było pełno ludzi. Julek podszedł do konsoli i włączył muzykę. Cały dom nagle zaczął się ruszać.
-Jakim cudem udało Ci się to zorganizować?-zapytała Julka z niedowierzaniem.
-Trochę znajomości. Plus okazja i mamy imprezę.-powiedział wzruszając ramionami.
-Serio jak matka się o tym dowie to jesteś martwy.
-Ale rodzice o tym wiedzą. Powiedziałem, że kumpel ma urodziny i chcemy mu zorganizować imprezę niespodziankę. Długo ich przekonywać nawet nie musiałem. Trochę dobrych ocen i ładnych wyników na meczach i mamy to co mamy.-zaśmiał się.
-Jesteś genialny!-powiedziałam machając moim znajomym ze szkoły.
-Dobra laski bawcie się. Jak coś ja o niczym nie wiem, że się spiłyście.-powiedział i odszedł w stronę swoich kumpli.
-Od razu to my się może tak nie spijemy.-warknęła Julka.
-Mam Ci przypomnieć co było po ostatnim naszym wypadzie na jakieś urodziny?-zaśmiałam się.
-Oj tam tylko trochę nie kontaktowałyśmy.-machnęła ręką. Ruszyłyśmy w stronę barku. Tam stał stał stały barman każdej imprezy, czyli niezawodny Marcin. Kolega z klasy Julka. Zamówiłyśmy po drinku. Po paru łykach ruszyłyśmy na parkiet gdzie już sporo osób szalało do najróżniejszych kawałków jakie leciały z głośników. Po paru godzinach i kilku kolejnych drinkach czułam się już lekko wstawiona. Usiadłam na stopniu schodów i uspokoiłam trochę wirujący świat w mojej głowie. Julka szalała na parkiecie dzielnie przystawiając się do starszych chłopaków. Usiadł obok mnie jakiś koleś. Nie kojarzyłam go kompletnie.
-Słaba głowa?-zapytał śmiejąc się.
-Koleś mam bardzo mocną głowę jak na mój wiek.-odpowiedziałam i popatrzyłam się na niego.
-Wiktor jestem.-wyciągnął do mnie swoją dłoń.
-Zuza.-potrząsnęłam nią lekko i uśmiechnęłam się.
-Chcesz trochę wody?-zapytał z troską w głosie.
-Jeżeli masz to wielką chęcią.-powiedziałam uśmiechając się-Chodzisz ze mną do szkoły? Czy z Kamińskimi?
-Chodzę z Julkiem do klasy.-odpowiedział wstając-Za chwilę wrócę z wodą.
-Okej.-uśmiechnęłam się wdzięcznie. Co to za koleś. Znałam wszystkich kolegów Julka przez to, że spędzałam u nich czasami więcej godzin niż u siebie w domu. Tak samo bardzo często zdarzało mi się odwiedzać ich szkołę. Koleś tak jak powiedział tak i zrobił. Wrócił z butelką wody.
-Nie wiem gdzie mają jakieś inne naczynie niż kieliszki do wódki.-powiedział podając mi butelkę.
-Nie szkodzi.-wzruszyłam ramionami i wzięłam dwa łyki przyjemnie chłodnej wody.
-To ty jesteś tą sławną córką Kurka?-zapytał.
-Tak to ja.-zaśmiałam się. Tradycyjne pytanie. No normalnie to kocham. Odstawiłam wodę i wstałam.
-Zawsze słyszysz to pytanie.-zaśmiał się uświadamiając sobie co właśnie zrobił.
-Zawsze.-znowu się zaśmiałam. Teraz dopiero mu się przyjrzałam. Nawet przystojny. Brunet i tylko tyle mogłam jak na razie zobaczyć.
-Przepraszam.-powiedział.
-Nie masz za co przepraszać. Chodź tańczyć.-powiedziałam ruszając w stronę parkietu. Zaczęłam poruszać się w rytm muzyki. Mój nowy kolega szybko do mnie dołączył i razem szaleliśmy podskakując i obracając się jak nienormalni.

-Nienawidzę Cię Zuza.-wychrypiała Julka po czym naciągnęła poduszkę na głowę.
-Wstawaj śpiochu twoi rodzice już wracają. Leć do łazienki.-byłam bezlitosna i ściągnęłam z niej kołdrę.
-Siema laski.-do pokoju wbił Julek z butelką wody, którą mi podał.
-Mamy problem. Julka nam tutaj umiera na kaca mordercę, a wasi rodzice już tutaj idą.
-A ty nie masz kaca?-zdziwił się blondyn.
-Co ja na to poradzę, że umiem się opanować, a nie to co ona.-powiedziałam pokazując na przyjaciółkę-Weź ją zanieś do łazienki i połóż w wannie.
-Tak jest szefie.-starszy brat szybko wziął swoją siostrę i wykonał moje polecenie. Przecież jej rodzice urwali by jej głowę gdyby zobaczyli ją w takim stanie. Już raz się tak załatwiłyśmy. Nie mogłyśmy się spotykać przez dwa miesiące. To było okropne. Na imprezy nie wychodziłyśmy przez pół roku. Taką nam karę wymyślili.
-Chcesz czynić honory?-zapytałam Julka kładąc dłoń na kranie i ustawiłam go tak by po włączeniu go poleciała jak najzimniejsza woda.
-Włączaj.-powiedział, a ja bez chwili zastanowienia odkręciłam wodę. Julka natychmiast się obudziła. Szybko ustawiłam ją tak by leciała ciepła.
-Cześć śpiąca królewno.-powiedział Julek-To ja się ulotnię przywitać rodziców, a wy się tutaj ogarniajcie.
-Nienawidzę Was.-powiedziała.
-Dobra, dobra. Potem będziesz nam dziękować, że uratowaliśmy Ci tyłek.-blondynka pokazała mi środkowy palec gdy wychodziłam, a ja tylko zaczęłam się śmiać. Nie mogę przecież doprowadzić do tego żebyśmy znowu nie mogły się widywać. Drugi raz w tym samym roku. Kiedy ona moczyła tyłek w wannie ja leżałam na łóżku i przysypiałam. W końcu uznałam, że jestem głodna. Zeszłam na dół. W kuchni spotkałam Julka i jego rodziców.
-Dzień dobry.-powiedziałam uśmiechając się.
-Cześć Zuzka. Twoi rodzice prosili żebyśmy Ci przekazali informację, że dziś wieczorem jedziesz z mamą do Bydgoszczy.-powiedziała pani Kamińska. Zdziwiłam się trochę na jej słowa. Przecież miałyśmy jechać jutro do Winiarskich.
-Dobrze, dziękuję.-grzeczna jak zawsze. Moja podświadomość miała ze mnie niezły ubaw czasami. Czułam się jak Hannah Montana w niektórych sytuacjach. Zjadałam śniadanie przygotowane przez panią Asię po czym razem z Julkiem udałam się do pokoju Julki.
-Czy chodzi do Ciebie do klasy jakiś Wiktor?-zapytałam go kiedy już leżeliśmy na łóżku i podziwialiśmy sufit.
-No w tym roku do nas dołączył. Nie znam go za zbytnio. Wiem tylko tyle, że ma na imię Wiktor i przeprowadził się z rodzicami do Bełchatowa z Warszawy.-powiedział blondyn-A czemu pytasz?
-Bo w nocy z nim gadałam i po prostu miałam głęboką rozkminę kim jest bo przecież znam wszystkich chłopaków od Ciebie z klasy.
-Trochę jest dziwny. Nigdy się praktycznie nie odzywa. Ale wygląda na nawet fajnego.-kiedy skończył mówić z łazienki wyszła Julka. Już myślałam, że się utopiła w tej wannie albo zasnęła.
-Potrzebuję jakieś ubranie.-powiedziała ziewając.
-Masz w garderobie.-powiedziałam przeciągając się. Jestem zajebistą przyjaciółką. Ale wiem, że ona zrobiłaby dla mnie to samo.

-Mamo wróciłam!-krzyknęłam wchodząc do domu.
-Dobrze się bawiliście?-zapytała moja mamusia całując mnie w czoło.
-Bardzo.-uśmiechnęłam się-Czemu wyjeżdżamy już dzisiaj?
-Bo wolę jechać nocą. Maja będzie spała, Antek też więc nie będzie żadnych problemów z nimi przynajmniej.
-Rozumiem. Idę się spakować w takim razie.-ruszyłam w stronę schodów.
-Wywieś pranie jak już dotrzesz do pralni.-powiedziała moja mama i wzięła na ręce Maję.
-Jasne.-westchnęłam i zniknęłam za drzwiami mojego pokoju. Włączyłam szybko laptopa. Wyciągnęłam z garderoby moją małą walizkę i położyłam ją na łóżku. Weszłam na facebooka. Super już ludzie zaczęli dodawać zdjęcia z imprezy. Szybko pousuwałam wszystkie oznaczenia żeby przypadkiem nie trafiły te zdjęcia w nieproszone ręce. Zawsze miałam okropny spam na wszystkich moich portalach społecznościowych więc schodziło mi się trochę przy tym. Zauważyłam jednak jedno zaproszenie do znajomych, które mnie zainteresowało.
-Wiktor Gonera.-przeczytałam.
Kiedy tylko zaakceptowałam zaproszenie dostałam wiadomość od mojego nowego kolegi.
Wiktor: Co robisz dzisiaj wieczorem?
-Przykro mi kolego.-miałam okropny zwyczaj mówienia do siebie. Jeszcze chwila i wyląduję na kozetce u jakiegoś psychiatry.
Ja: Jadę do Bydgoszczy. Ale wracam za trzy dni.
Wyłączyłam laptopa i zabrałam się za pakowanie.

-Na pewno wszystko zabrałyście?-zapytał nas po raz setny tata.
-Tak uspokój się już Bartek.-powiedziała moja mama.
-Jestem bardzo spokojny.-zaśmiał się. Mama pokręciła głową po czym wspięła się na palce i pocałowała tatę w usta. Zawsze chce mi się z nich śmiać. Wyglądają dość zabawnie.
-Grzeczna bądź.-dostałam buziaka w czubek głowy.

-Zawsze jestem.-zaśmiałam się i usiadłam na miejscu pasażera. Tata ucałował jeszcze Antka i Maję. Mama usadowiła się za kierownicą i odjechałyśmy w stronę Bydgoszczy.


Małe zmiany w informacjach o bohaterce.

Pozdrawiam i całuję panna :*